piątek, 3 sierpnia 2012

Kilka słów wstępu...


W przypływie euforycznego nastroju dobre kilka miesięcy temu założyłam ten blog. Potem z dnia na dzień mi przeszło i jak widać dopiero dziś prezentuje, że coś takiego w ogóle kiedyś miało powstać.
Czy powstanie? Tego jeszcze nie wiem.
Historia jest w głowie, może nie jest kompletna, ale coś tam jest. Jednak sama mam wiele wątpliwości co do tego, by rozruszać znów tę karuzelę. Dlatego na razie zostawiam to tak. Może zatęsknię za Zbyszkiem w formie pisanej i kiedyś coś się tutaj jednak pojawi. Śledźcie, a może miło się zaskoczycie w bliżej nieokreślonym terminie. Nie mówię tak, nie mówię również nie.